27 paź 2016

WoolenStyle kosmetycznie: AVA serum maska enzymatyczna



Przyznaję się bez bicia, że nie jestem za bardzo systematyczna w nakładaniu maseczek. Nie mam cierpliwości do produktów, u których na efekty trzeba trochę poczekać. Za szybko się zniechęcam. Moja niecierpliwa natura oczkuje efektu WOW, najlepiej już po pierwszym użyciu. Dlatego też dosyć sceptycznie podchodziłam do pilingów enzymatycznych. Jestem raczej fanką mocnych "zdzieraczy". Przynajmniej od razu można zauważyć ich działanie. 
Moje zdanie zmieniło się kiedy niechcący (a raczej sugerując się ochami i achami na innych blogach) trafiłam na perełkę, która naprawdę działa i to już po pierwszym użyciu. Mowa o masce enzymatycznej marki AVA. To małe cudo zamkniętego w 100 mililitrowej złotej tubce bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. 


Z tego co wyczytałam u mądrzejszych ode mnie, w składzie maski znajdziemy glinkę oraz enzymy z owoców papai i ananasa. Zawartość glinki powoduje, że maska ma kolor biały i jest dosyć gęsta, a na twarzy szybko zasycha. Enzymy mają za zadanie wygładzić i delikatnie pilingować, poprzez rozpuszczanie martwego naskórka. Do tego ma działać na spłycenie zmarszczek i uelastycznienie skóry. 



Po nałożeniu możemy odczuwać lekkie pieczenie, a przynajmniej ja odczuwałam. Nie jest to jednak dla mnie duży dyskomfort i trwa tylko chwilę. Nie jest to również oznaka podrażnienia, a jedynie dowód na to, że na Naszej twarzy coś się dzieje. Po zmyciu skóra jest gładka, rozjaśniona i oczyszczona. 
Jak dla mnie produkt jest zdecydowanie godny polecenia. Skóra wręcz promienieje, no i do tego jeszcze to ekskluzywne opakowanie. Koniecznie spróbujcie!


23 paź 2016

Jestem mamą, jestem żoną, jestem kobietą


Wstaję rano, a nie to jeszcze noc... to dlaczego wstaję? Z pokoju obok słychać coraz donośniejszy alarm. Mózg pomału zaczyna pracować. Aha, Mały Człowiek po raz kolejny rozpaczliwie wzywa pomocy, bo: chce pić, chce się przytulić, bo tak (i ten powód wykorzystuje najczęściej).
Staję nad łóżeczkiem starając się ocenić powód alarmu. Synu! Daj żyć. Po kilku takowych wędrówkach kapituluję i zabieram Małego Człowiek do swojego łóżka. Na jego lepszy sen to nie działa, jednak ja nie muszę przynajmniej wstawać. Po takiej nocy, dzień najchętniej spędziłabym w łóżku. Nic z tych rzeczy, przede mną dzień pełnoetatowej mamy i żony. Rano robię śniadanie, wieczorami prasuję, a w między czasie sprzątam po małym tajfunie, gotuję obiad i szoruję podłogi. 
Jestem mamą, jestem żoną, jestem Panią domu. Mój syn i mój mąż to dwie miłości mojego życia. Jednak od czasu do czasu, dla własnego zdrowia psychicznego, staję się egoistką. Potrzebuję resetu. Chowam się w sypialni z komputerem, obrabiając zdjęcia, pisząc posty na bloga, albo zwyczajnie marnotrawiąc czas na portalach społecznościowych. Zamykam się w łazience, rozkładając się w wannie z maseczką na twarzy i maską na włosach. Wychodzę z domu i zapominam na ten czas o wszystkim co też w tym domu się dzieje. Niedługo wracam też do pracy. 

Chcę być jak najlepszą mamą, jednak staram się nie zapominać, że przede wszystkim jestem kobietą. Mam wrażenie, że dzięki takim odskoczniom nabieram więcej siły na macierzyńskie wyzwania. Bo szczęśliwa kobieta, to szczęśliwa mama. 











sweter -Marks&Spencer
spódnica - Stradivarius
buty - Deichmann

16 paź 2016

Zrobiona na szaro











 









sweter - Cubus
buty - Primark
bluzka, spodnie - H&M

11 paź 2016

Kilka pomysłów jak nie przespać jesieni


Ciemno, zimno, dni coraz krótsze. Nic dziwnego, że dopada nas jesienna chandra. Słońca jak na lekarstwo. Akumulatory naładowane latem, teraz już na skraju wyczerpania. Najchętniej schowałabym się pod kołdrą i przespała całą tą jesień, a może i zimę. Pomimo całej sympatii do tej pory roku, deszcz i brak słońca potrafi przytłoczyć.
Co zatem zrobić, żeby wykrzesać w sobie odrobinę energii i jakoś przetrwać do wiosny? Mam dla Was garstkę pomysłów jak nie dać się złapać w sidła jesiennej depresji. Na mnie działa, może i u Was się sprawdzi.

Wstajesz rano, a za oknem ciemno, albo gorzej ciemno, zimno i do tego pada. Teki scenariusz zdecydowanie nie napawa optymizmem. Mimo wszystko postarajcie się wstać prawą nogę! Najlepiej z przytupem. Poranek powinien Nas zmobilizować do działania na resztę dnia. Szukajmy zatem małych porankowych dawców energii. Może to być rytmiczna piosenka,  dobra kawa, albo szklanka wody z cytryną. Pożywne śniadanko, ukochane perfumy, a może zimne płatki pod oczy, które nie dość że odświeżą nasze spojrzenie, to też skutecznie dobudzą. Małe poranne przyjemności na pewno dobrze wpłyną na resztę naszego dnia.

Starajmy się planować Nasz dzień. Jako totalna psychofanka list i tym razem nie mogło ich zabraknąć. Starajmy się zaplanować rzeczy jakie mamy do wykonania danego dnia, a potem sukcesywnie je skreślać. Jesienią potrzebujemy więcej mobilizacji do działania, a taka lista może być niezłym drogowskazem. Pamiętajmy jednak, żeby jej zbytnio nie przeładować, bo efekt może być odwrotny do zamierzonego. Zamiast się zmotywować, doprowadzi się do wyrzutów sumienia z powodu niezrealizowanych zamiarów.

Jesień to zdecydowanie "kanapowa" pora roku. Mimo wszystko proponuję jednak opuszczenie kanapy na rzecz spaceru. Ja wiem, że aura niesprzyjająca, jednak już półgodzinny spacer ma zbawienny wpływ na nasze samopoczucie, ale także zdrowie. Zatem zakładamy kalosze, ubieramy się na cebulkę i w drogę.

Zadbajmy o siebie. Moim zdaniem kobieta zadbana, to kobieta szczęśliwa. Ja zdecydowanie preferuję domowe spa. Kąpiel z dodatkiem ulubionej soli lub olejku eterycznego. Maska na włosy, maseczka na twarz. Ukochany piling kawowy. Zamiast domowego spa może być też wizyta u kosmetyczki, nowy manikiur lub cokolwiek innego. Zadbanie o siebie pozytywnie wpłynie na wygląd, ale też zdecydowanie poprawi nastrój.

Jesień to też dobra pora na inwestycje w siebie. Mamy więcej czasu na czytanie książek, na rozwijanie hobby, naukę czegoś nowego, czy też rozpoczęcie jakiegoś projektu. Może jest to dobry czas na założenie bloga? Na posprzątanie w szafie, albo pułkach kuchennych. Na nadrobienie książkowych zaległości. Szycie, albo robienie na drutach. Możliwości jest wiele.

Mam nadzieję, że moje rady komuś się przydadzą i poza mną pomogą chociaż jednej osobie nie przespać tej jesieni. Szkoda byłoby tak zmarnować ten czas.











 bluzka - Zara
spodnie - Medicine
buty - Tk-Max

7 paź 2016

Uzależniona od niekupowania



Na blogu możecie znaleźć wiele informacji na temat rozsądnego kupowania. Za każdym razem staram się przekazać tą samą idee, czyli jak kupować żeby nie żałować. Po tym jak wiele pracy włożyłam w uporządkowanie przestrzeni, strasznie boję się ją na powrót zagracić. W minimalistycznym otoczeniu czuję się zdecydowanie lepiej, niż w nadmiarze. Czasem niestety przesadzam w drugą stronę. Tym razem opowiem Wam o ciemnej stronie minimalizmu, czyli popadaniu w skrajności. Moją obecną jest niekupowanie. Nie zdawałam sobie sprawi, że od niekupowania można się tak samo uzależnić jak od kupowania. Ciekawe czy wymyślili już na to jakąś nazwę? Anty zakupoholizm?

Zanim wyruszę na jakiekolwiek zakupy (nawet te online), każdy potencjalny zakup staram się bardzo dokładnie przemyśleć. Przemyślam go tak długo i skutecznie, że ostatecznie wybijam go sobie z głowy. Problem dotyczy wielu materialnych rzeczy, jednak najłatwiejszym przykładem są ubrania. Od dwóch sezonów próbuję kupić kurtkę zimową. Stara ewidentnie się zużyła. Nawet nie chodzi o to, że jest już nie modna, ale źle się w niej czuję. Zaczynam poszukiwania pod koniec lata, czasem nawet coś przymierzę. Jesienią dalej szukam, po czym zimą ostatecznie stwierdzam, ten sezon przechodzę jeszcze w starej. No bo skoro już ją mam, to może nie warto kupować. 
Jaki w tym sens, ja się pytam. Przedmioty powinny Nas cieszyć, a tym czasem za każdym razem jak mam założyć ową kurtkę, przechodzę istne katusze.
Dlatego w tym sezonie wbijam sobie do głowy, że we wszystkim trzeba mieć umiar, nawet w niekupowaniu i wyruszam na zakupy. Trzymajcie kciuki, żebym coś znalazła :) 













sukienka - Mohito
buty - Melissy
kurtka - House