24 lut 2015

Ja metkę mam...

Dzisiejszy wpis, w odróżnieniu od ostatnich, będzie typowo ubraniowy. No dobra może nie taki do końca typowy, bo postanowiłam bliżej przyjrzeć się Nam jako konsumentom. 
Moje mędrkowanie opieram na własnym doświadczeniu w pewnych aspektach jakimi powinien wykazać się świadomy konsument. Świadomy i tutaj właśnie jest pies pogrzebany, bo czy oby na pewno świadomy?

Przechadzając się po alejkach centrum handlowego omijając pewne sklepy, a wchodząc do innych zdałam sobie sprawę, że daje się zwyczajnie robić w balona. Omamiona przez speców od marketingu pozwoliłam sobie wmówić, że wysoka cena, "elitarna" marka równa się wysoka jakość. Ci marketingowcy wiedzą co robią, dzięki całej tej otoczce z łatwością kreują iluzję pewnej wyjątkowości, a wręcz elitarności.  Mamią nas pojęciem produktu luksusowego. 

Kupiłam -  czuję ten przypływ endorfin, tą dumę z posiadania. Kiedy szał odrobinę opada z uwagą przyglądam się metce i nagle czar prysł - zostałam z pustym portfelem i "wełnianym swetrem" - 90% poliester 10% wełna. 

Motto na dziś - większa świadomość jakości. Ja wiem, że internet jest wypełniony po brzegi tego typu wpisami i według mnie, bardzo dobrze! 
Może dzięki temu przejrzymy odrobinę na oczy i nie damy się tak łatwo zrobić w balona. 















foto. M. Wełniak

Sweter, koszulka - H&M| Spodnie - Mango| szalik - SH| buty - allegro| okulary - Reserved

19 lut 2015

Wszyscy jesteśmy ekspertami

Jak na dorosłego człowieka przystało dzisiejsze przedpołudnie  i znaczną część popołudnia spędziłam w pracy. 
W pracy po za oczywistym pracowaniem, istnieją przerwy na lunch - w wolnym tłumaczeniu ploteczki w kuchni. Ileż to się człowiek może dowiedzieć czekając w kolejce do ekspresu. Przecież trzeba wiedzieć co się w najbliższym otoczeniu dzieje! 
W dniu dzisiejszym stojąc grzecznie w kolejce po kawę, poza nabywaniem wiedzy co tam w innych pokojach piszczy, natknęłam się na osobnika żywo o czymś dyskutującego. Osobnik w firmie jest powszechnie znany z dwóch przypadłości: częściej spotkamy go w kuchni niż przy biurku oraz jego "wiedzy" o wszystkim. Założę się, że każdy z Was miał do czynienia z takowym domorosłym mądralińskim, który na każdy temat i w każdej sytuacji ma coś do powiedzenia. Nie ważne czy mówimy o pogodzie, sporcie, medycynie, a nawet nowej kolekcji Zary. Kolega jest (a raczej tak mu się wydaje) ekspertem w każdej dziedzinie. Irytujący, ale suma summarum w zasadzie nie szkodliwy. Wystarczy przecież wyjść z kuchni i problem z głowy. 
Okazuje się jednak, że sprawa nie jest wcale taka prosta, bo rozglądając się dookoła, nagle uświadamiamy sobie, że za każdym rogiem czai się nowy ekspert. 

Wydaje mi się, że w dobie internetu, gdzie każdą informację mamy na wyciągnięcie ręki, miano eksperta zaczęło tracić na wartości. Teraz to takie łatwe. Przeczytamy ze dwa artykuły, klika postów na blogach czy forach, posłuchamy co mówią znajomi i automatycznie stajemy się dietetykami, trenerami, lekarzami, prawnikami.  

Tak, tak moim mili nagle się okazuje, że wszyscy jesteśmy ekspertami.... 

Na koniec refleksyjnie dla mnie samej i dla Was - kupiona maszyna do szycia, nie czyni z Ciebie krawcowej, a obejrzenie serialu doktor House lekarzem! 
Niektóre rzeczy lepiej pozostawić tym, którzy się na tym naprawdę znają.












foto. M.Wełniak

żakiet - Reserved| Bluza - H&M| płaszcz, spodnie - House| torebka - mohito

15 lut 2015

A ty jaką dostałeś naklejkę?

Wczorajszy dzień był piękny. Słoneczko, dodatnie temperatury, aż chciało się zapytać czy to już wiosna, czy jeszcze zima? Ale nie o tym chciałam... nie o pogodzie, a nawet nie o modzie. Wpis inspirowany życiem, a jego główny temat to stereotypy. 
Zacznijmy zatem od definicji, nie tej książkowej, a mojej - do słownika możecie sobie sięgnąć sami. Słysząc stereotyp od razu czuję, że to coś złego, z negatywnym wydźwiękiem. Nabywanie uprzedzeń wynikających z ogólnie przyjętego myślenia. Wiemy, że tak nie powinno się robić, a mimo wszystko zdarza się każdemu (nie zaprzeczaj - Tobie, też się zdarza!). Patrzymy, oceniamy i pyk naklejka na czoło i delikwent trafia do odpowiedniej szufladki. 
Polityk - szufladka kłamca
Dredy - szufladka ćpun
Informatyk - szufladka nudziarz
Włoch - szufladka ognisty temperament
Blogerka prezentująca swoje ubrania - szufladka próżność
i mogłabym tak w nieskończoność. 

Dlaczego tak łatwo oceniamy ludzi po pozorach? Wręcz podświadomie? Czy da się w ogóle nie szufladkować? 

Pomału zbliżając się do meritum postaram się wytłumaczyć pochodzenie tematu dzisiejszej notatki. Dnia pewnego usłyszałam rozmowę dwóch osób z mojego najbliższego otoczenia, wypowiadających się niezbyt pozytywnie o "blogerkach modowych". Osoby nie są świadome, że ja również zaliczam się do tego grona, więc rozmawiały bardzo swobodnie wymieniając swoje poglądy. Tym oto sposobem namacalnie poczułam naklejkę na czole, okropnie palącą swoją niesprawiedliwością i wpadłam do szufladki "pusta lala". Nie wtrąciłam się do dyskusji przyznając się do swojego wirtualnego miejsca, poczułam się urażona. 
Chwilę później zdałam sobie sprawę, że sama okleiłam dyskutujących paroma niezbyt pochlebnymi naklejkami, zamykając jednocześnie w odpowiedniej szufladzie. 

Z całej tej paplaniny wyciągam jeden wniosek - szufladkowania nie unikniemy, ale sprawdźmy dokładniej czy zamykając kogoś w szufladce przypadkiem nie wystaje mu noga bo zwyczajnie do niej nie pasuje. 















foto. M. Wełniak

Koszula - ONLY| sweter - CUBUS| spodnie - HOUSE| torebka - ZARA

5 lut 2015

Pracoholizm??

Dzisiaj są moje imieniny, kto zgadnie jak mam na imię? 
A skoro raz na jakiś czas człowiek ma swoje święto (zawsze lepiej takie niż żadne) to może sobie pozwolić na małe rozpieszczanie siebie. Dzisiejszy dzień, a raczej późne popołudnie (po przecież środek tygodnia, więc do pracy pójść trzeba), postanowiłam poświęcić sobie. Zaczęłam od przeczytania maili - firmowych oczywiście. Bo ja teraz w delegacji u klienta, więc wcześniej nie było czasu.  Przeczytałam, odpisałam - uf maile mamy z głowy. No dobra to teraz... służbowy telefon - nie no jak to po pracy! nie odbieram. Albo dobra odbiorę, może to coś ważnego. Nie zbyt ważne, ale skoro klient już dzwoni to trzeba mu pomóc. Koniec pracy na dzisiaj, czas na relaks - książka i maseczki. O kurcze zapomniałam, że obiecałam dyrektorowi odpisać na to pismo z przed tygodnia - maseczka na twarz i biorę się za pisanie. Potem jeszcze te...
W taki oto brutalny sposób zdałam sobie sprawę, że niezaprzeczalnie jestem pracoholikiem! 
Zatem zamykam komputer, wyłączam telefon i zaczynam odwyk... pierwszy krok mam już za sobą, zdałam sobie sprawę z "choroby". Myślicie, że jest nadzieja? Znacie jakieś metody leczenia? Czy już tylko psychiatra ? ;) 








 

 


 foto. M.Wełniak

płaszcz -ZARA|spodnie - NY| szalik - Medicin