Drogi pamiętniczku,
taka przewidywalna się stałam. Ten sam płaszcz, te same buty nawet kolory jak zwykle. Co zrobić, teraz minimalizm taki modny. Szafa się nie domyka, ale wybieram z największym minimalizmem to co zawsze. Modnym być trzeba, bo jak już się bloga pisze, to przecież nie wypada nie być. "Na szczęście" mrozy nadeszły, więc ten lichy płaszczyk dla odmiany zamienię na porządną puchówkę i tak do wiosny. Ewentualnie pokuszę się na zmianę szalika, co by moich czytelników już całkiem nie zanudzić.
Do puenty jednako, bo ona jak na ironie w tych moich wypocinach na dalszy plan zazwyczaj schodzi. Kiedy jest zimno, a w szafie nie ma się 50 kurtek to wszystkie wpisy zaczynają wyglądać podobnie. Szalikiem zasłonięte pół twarzy, czapka nasunięta na czoło i tylko oczy się świecą. Ja straszcie ciepłolubna jestem. Temperaturę otoczenia odczuwam o 5 stopni niższą niż jest w rzeczywistości. Słyszałam nawet ostatnio w radiu tudzież radio (która forma jest poprawna?), naukowe potwierdzenie, że kobiety są większymi zmarzluchami od mężczyzn. Tak więc zazwyczaj przy ok 0 stopni trzęsę się cała więc i z ostrością ciężko.
No i fotografa też szkoda, jeszcze się biedaczek wyziębia, rozchoruje.
Także nie zdziwcie się kiedy moja aktywność zmaleje - zapadam w zimowy letarg.
Na wiosnę jednak powstanę - chyba ;)
foto. M.Wełniak
płaszcz - House| Buty - pull&bear| sweter - H&M