Każdy z Nas chce być jedyny w swoim rodzaju. Wyróżniać się, zaskakiwać, jednym słowem być wyjątkowy. Zastanawiam się jednak,
czy przypadkiem nie na samym chceniu się kończy? Za dużo mamy bodźców do naśladowania
i to nie zawsze w dobrym tego słowa znaczeniu. Inspiracja to jeszcze nic złego,
ale kopiowanie to już zupełnie inna bajka.
Nastała moda na ekshibicjonizm. Prywatność to jakiś relikt przeszłości. Wszystko musi być udokumentowane i upublicznione. Przecież czym byłyby podróże bez podzielenia się nimi na facebook’u. Czy obiad (a już szczególnie ten fit, lub poza domem) smakowałby równie wspaniale bez publikacji na instagramie. Ile mniej radości dają zakupy bez pokazania ich w haulu, lub chociażby zestawie. Oj lubimy się chwalić, lubimy, a przecież to teraz takie łatwe. Nowy samochód, mieszkanie, mąż - patrzcie, zazdrośćcie, lajkujcie! Każdy kciuk w górę miło łechce naszą próżność.
Skądś jednak tych widzów trzeba wytrzasnąć - bo jaki ma sens pokazywanie bez widowni. Możliwości jest wiele, ale ostatnio coraz bardziej zauważalny jest sposób "na odwzorowanie". Sposób wręcz banalny. Wchodzimy na znany, często odwiedzany profil. Z zapartym tchem analizujemy to co się na nim znajduje, jak wygląda, jaką metodą robione są zdjęcia i inne sprawy mniej lub bardziej techniczne. Teraz tylko wcielać w życie. Skoro podoba się u Niego to i spodoba się u mnie. W razie oskarżenia o plagiat trzeba się wszystkiego zgrabnie wyprzeć "Wypraszam sobie, że ja niby kopiuje? Przecież ja się tylko inspiruje"
Ja wcale nie kupuje tego co ona kupuje - po prostu mamy podobny gust.
Ja wcale nie kreuje swojego bloga na jej bloga - po prostu mamy
podobne poczucie estetyki.
Efekt – najazd klonów! I gdzie ta indywidualność ja się pytam! Gdzie ta wyjątkowość!
Widzów mamy, zatem czas na clou programu. Trzeba tym widzom coś pokazać. Badamy zatem rynek i już wiemy, że trzeba koniecznie dużo podróżować,
jadać w modnych restauracjach, kupować drogie dodatki, bywać i mieć całą załogę
przyjaciół. Jednym słowem żyć pełnią
życia. Będziemy wówczas super cool, a przecież o to chodzi.
Kto by chciał oglądać nudne domatorskie życie.
Ewentualnie można też rzucić pracę w korporacji na rzecz życia na wsi
lub podróży z plecakiem. Wyrzec się wszystkich dóbr (a już na pewno tych zbędnych),
stać się samowystarczalnym i uchodzić za wzór ascezy. Proste, nieprawdaż?
Do tego wszystkiego trzeba być fit, ale nie na diecie. Jeść zdrowo, ale pokazywać zdjęcia z Maka. Nie gonić za mamoną, ale kupować torebki chanel.
Zdaje sobie sprawę, że wykreowany obraz jest dosyć przekoloryzowany. Jest to jednak cel zamierzony. Mam już po dziurki w nosie oglądania tego samego! W tym gąszczu identyczności naprawdę ciężko wyłowić perełki. Przestańmy gonić za tłumem, przestańmy na siłę wpasowywać się w utarte schematy. Nie każdy musi kochać podróżować, nie każdy musi mieć białe ściany w domu, nie każdy musi kochać towarzystwo tłumu. Skąd się bierze to poczucie obowiązku wpasowania się we wzorce. Wydaje mi się, że najzdrowiej dla Naszej psychiki będzie po prostu bycie sobą.
foto. M. Wełniak
marynarka, spodnie - H&M| t-shirt - Top Secret| buty - Converse| torebka - Parfois