31 gru 2015

Ah te sentymenty!



Z moich osobistych obserwacji wynika, że sentyment to jeden z większych problemów stojących na drodze do uporządkowanej przestrzeni. Ja ze swoim już jako tako się uporałam, ale będąc w domu rodzinnym miałam okazję przyjrzeć się temu zjawisku z bliska. 
Po świątecznym biesiadowaniu i bezkarnym nic nie robieniu, w poniedziałek stwierdziłam, że czas najwyższy zająć się czymś bardziej pożytecznym. Ze wszystkich obowiązków domowych najbardziej lubię porządkować szafę, dlatego też to ona stała się obiektem mojego zainteresowania. Pech chciał (pech dla mamy, właścicielki owego mebla), że akurat byłam w domu rodzinnym. Mama na wieść o mym zamiarze z lekka pobladła i na wszelki wypadek postanowiła zaangażować się w całe przedsięwzięcie. Aby się córunia w 9 miesiącu ciąży zbytnio nie przemęczyła, a w głębi duszy z nadzieją, że może pod jej czujnym okiem za dużo nie wyrzucę. 
Procedura sprzątania była taka jak zwykle. Wszystko zostało wyrzucone na środek pokoju, a następnie uważnie przejrzane i zakwalifikowane do jednej z kategorii:
1. Wraca do szafy
2. Do oddania
3. Do wyrzucenia
Początki były trudne, jednak po pewnym czasie stanowczość mamy w sortowaniu garderoby była coraz większa. Czasem nawet mnie zadziwiała, przekwalifikowując pewne elementy z "Wraca do szafy" na  "W sumie to jednak w tym nie chodzę, do oddania". Już miałam przed oczami happy end w postaci dawno niewidzianej przestrzeni na półkach, aż tu nagle natrafiłyśmy na mur. Mur w postaci starych strojów sylwestrowych, kreacji ze ślubu cywilnego i rzeczy otrzymanych w prezencie. Przy każdym z tych elementów właścicielka z całą stanowczością twierdziła, że już nigdy ich nie założy, ale...
"Bo ja ten zestaw ze ślubu będę wnukom pokazywała!"
"Te sukienki to ja jeszcze przerobię (i tak czekają od kilkunastu lat)"
"Co z tego, że w tym nie chodzę! Przecież ja to dostałam"

Ach te sentymenty!

Każdy z tych elementów przestał pełnić rolę zwykłego, niemodnego ubrania. Stał się wizytówką pewnych emocji, przywoływał wspomnienia. W każdym domu znajdzie się przynajmniej jeden tego typu przedmiot. Stara suknia ślubna, pierwsza zabawka pierworodnego, albo zakup za pierwsze zarobione pieniądze. Zagraca nam przestrzeń, kompletnie się nie przydaje, ale wyrzucić szkoda.  Tak naprawdę wcale nie czujemy, że wyrzucamy zbędny balast, tylko pozbywali się najlepszego przyjaciela. 

Niestety temat sentymentów jest bardzo ciężki i każdy musi podejść do niego indywidualnie. Według mnie drogą do sukcesu jest rozgraniczenie emocji od przedmiotu. Uświadomienie sobie, że przecież wspomnienia pozostaną, niezależnie od tego co chomikujemy w szafie. 

W przypadku mojej mamy, żadne argumenty nie były na tyle silne, aby ją przekonać. Wszystkie wyżej wymienione przedmioty z powrotem wróciły do szafy. Muszą odczekać swoje, zanim odejdą na zasłużoną emeryturę.











Szczęścia w nowym roku!

foto. M. Wełniak

24 gru 2015

Wesołych!



Dzisiaj będzie bardzo sztampowo, bo jak to zwykle na święta bywa z życzeniami. 

Drodzy czytelnicy, 
nie czekajcie na spektakularne Jutro, 
nie żyjcie dniem Wczorajszym,
doceniajcie teraźniejszość i celebrujcie codzienność,
kolekcjonujcie dobre wspomnienia,
cieszcie się z drobnostek i śmiejcie się z głupot,
kochajcie i dajcie się kochać,
bądźcie najlepszą wersją Siebie. 

Wesołych Świąt! 









23 gru 2015

Jak tylko


Dzisiejszy post odrobinę nawiązuję do poprzedniego, czyli życia teraźniejszością.
Tym razem w roli głównej mały cholernik zwany "Jak tylko". Bardzo światowy to jegomość i zapewne znany w wielu kręgach. Skutecznie hamujący ambitne zapędy zrobienia czegoś od razu. 
Posprzątam, a i owszem, jak tylko będzie weekend. 
Wcielę w życie ten zakupowy minimalizm, jak tylko kupię ten płaszcz, tamte buty i może jeszcze torebkę
Oczywiście, że posprzątam w tej zapomnianej szafce w kuchni, jak tylko będę miała większą wenę. 
No i jeszcze będę biegać, jak tylko będzie cieplej. 
Zacznę jeść zdrowiej, jak tylko wyjem te wszystkie niezdrowe zapasy, albo po świętach, bo przed to się nie opłaca. 
A ile ja zrobię, jak tylko będę miała wolne w pracy!

Tak też, żyjemy sobie w fazie przejściowej, ja i jegomość "jak tylko". Ustalamy sobie pewne warunki jakie koniecznie muszą być spełnione, aby to co jest "po" mogło zostać zrealizowane. 
Tylko jaki w tym wszystkim jest sens? 
Bo czy tak naprawdę czynność warunkująca ma jakikolwiek wpływ na to co ma po niej nastąpić? 
Po cholerę mi weekend do sprzątania? Albo upały do biegania? 
Czyżby to chodziło o wrodzone lenistwo, a może strach przed tym co ma nadejść "po"?  Może po prostu, sam etap planowania podoba mi się dużo bardziej, niż jego realizacji? 

Jeszcze nie do końca wiem, jak rozprawić się z niewygodnym kompanem. Wydaje mi się jednak, że sama świadomość istnienia tej pułapki jest krokiem w dobrą stronę. 
W końcu nowy rok za rogiem, a wraz z nim nadciąga etap noworocznych postanowień. Może to właśnie jest dobry czas na wdrożenie w życie mądrzejszego planowania bez udziału cholernika "Jak tylko". 











foto. M. Wełniak

19 gru 2015

Tu i teraz


Zauważyliście jak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do życia przyszłością? Już od dzieciństwa zamiast cieszyć się teraźniejszością czekaliśmy na coś co dopiero ma nadejść. Nie mogliśmy się doczekać pójścia do szkoły, bycia "dużym", chodzenia spać o dowolnej godzinie, czy też zarabiania własnych pieniążków. Fiksujemy się na pewnych rzeczach i czekamy z nadzieją, że po ich osiągnięciu Nasze życie będzie radykalnie inne - szczęśliwsze! Cel wreszcie nadchodzi, a my zamiast wszechogarniającego szczęścia nierzadko czujemy rozczarowanie. No bo gdzie ta rewolucja ja się pytam? Nie chodzi tylko o "kamienie milowe" typu ukończenie szkoły, zdobycie dyplomu, praca, rodzina, awans itp. Mówię również o tych drobniejszych celach dnia codziennego. 
Planowanie jest fajne, sama jestem jego ogromną zwolenniczką. Jednak takie życie przyszłością bywa bardzo frustrująca. 
Może zatem czas nauczyć się czerpać satysfakcję z teraźniejszości? Przecież samo dochodzenie do wyznaczonego celu, jest równie ciekawe co cel sam w sobie. 

Budząc się rano w poniedziałek, nie zaczynajmy od odliczania dni do kolejnego weekendu. 
Kończąc urlop, nie wypatrujmy z utęsknieniem kolejnego. 
Rozpoczynając remont, cieszmy się z każdego etapu zmian, a nie tylko z efektu końcowego. 

Wyzwanie na nowy rok, czerpać szczęście z teraźniejszość! Kto się przyłącza? 

Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest twoje.








foto. M. Wełniak