Nareszcie robi się biało. Nie to, że ja jakąś wielką fanką zimy jestem, a wręcz przeciwnie jak dla mnie cały rok może być lato, jednakże wymyśliłam sobie, że sesję ślubną chce w śniegu! Koniec i kropka, a tu jak na złość śniegu ani płatka! Także, wbrew wcześniejszym przeklinaniom, tym razem zaklinam - śniegu przybywaj! A po sesji możesz znikać.
Czapa - bo przez jej wielkość miano czapki jest wręcz obraźliwe - wyszukana na wyprzedaży przez mojego męża początkowo nie przekonała mnie zupełnie. Takie wielkie? Ale jak ja w tym będę wyglądała? Nie to nie dla mnie. Ostatecznie mąż zadecydował, w takim razie ja będę w niej chodził, zapłacił i zabrał ze sobą do domu.
Czaiłam się dookoła niej, mierzyłam, przekonywałam samą siebie i tak nasza wzajemna sympatia rosła. Potem przejrzałam jeszcze internet w poszukiwaniu inspiracji i tak oto odkryłam, że czapa szał robi i na wielu blogach występuje. Ten mój mąż cwana bestia wie co modne, trzeba go częściej na zakupy zabierać!
Teraz chodzę w niej często wzbudzając lekkie zdziwienie wśród przechodniów, a mój mąż mówi, że wyglądam w niej słodko. Zresztą oceńcie sami :)
foto M.Wełniak
czapa - Mohito| płaszczyk - NN| Spodnie - NY| buty - TK- maxx