29 wrz 2016

Planowanie


Nie wiem czy zauważyliście, ale należę do osób, które bardzo lubią planować. Zapisuję wszystko co się da, tworzę listy, a kalendarz to mój najlepszy przyjaciel. Z dobrym planem czuję się pewniej. Jestem spokojniejsza, ale też więcej jestem w stanie zrealizować. Słowo spisane to mój motywator do działania. Uwielbiam to uczucie, kiedy po realizacji danego zadania, mogę je z satysfakcją wykreślić. Check, zrobione! Brawo ja! Do tego wszystkiego dochodzi duży komfort psychiczny. Wiem, że nic mi nie umknie, wszak kalendarz i listy pamiętają za mnie.


Plany mają jednak to do siebie, że czasem się sypią. Nie ważne czy zawini los, czy ja sama. Jeszcze niedawno takie sytuacje doprowadzały mnie do białej gorączki. Nienawidziłam takiego wybijania z rytmu. 
Nie bez powodu piszę w czasie przeszłym. Macierzyństwo dało mi solidną lekcję elastyczności. Człowieczek, który pojawił się w moim życiu, w nosie ma wszelkie plany dnia, listy i kalendarze (a niby dzieci lubią rutynę). Pierwszymi miesiącami naszego wspólnego życia rządził chaos. Każdy zaplanowany dzień się sypał. Każdą listę trafiał szlag. Kalendarz trafił na dno szuflady, a ja byłam coraz bardziej zagubiona.

Na szczęście dla mojego zdrowia psychicznego, po pewnym czasie wszystko zaczęło wracać na właściwe ścieżki. Zdałam sobie sprawę, że to co idealnie działało wcześniej, nijak ma się do nowej macierzyńskiej rzeczywistości. Z satysfakcją odkurzyłam kalendarz i wprowadziłam parę poprawek:
1. Przede wszystkim większa elastyczność. Im bardziej rygorystyczny plan tym mniejsze szanse na powodzenie. W tym wypadku idealnie sprawdzają się listy zadań, bez określonych sztywnych dat realizacji.
2. Nie planuję z dużym wyprzedzeniem. Najpierw przygotowuję ogólny zarys, a konkrety dopracowuję z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę. 
3. Wyznaczam realne cele. Nie da się zrobić wszystkiego, a pewne zadania, przy dziecku, zajmują mi więcej czasu niż wcześniej.
4. Czasem odpuszczam i olewam wszelkie plany. Tak też czasem trzeba. 

Z planami żyje mi się łatwiej i nawet czas na blogowanie się znalazł.









koszulka -H&M
bomber, spódnica -SH| 
buty - Converse

7 komentarzy:

  1. ślicznie wyglądasz! pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie wszytsko połączyłas. Tramki i bomber mistrz!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie z planami jest jak z ubraniami w szafie - zawsze za dużo a przy kolejnych porządkach odkrywam stare zapomniane ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjnie wyglądasz w takiej spódnicy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne zestawienie, bomberka super :)
    Pozdrawiam, Lumpola
    http://lumpola-style.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ja zawsze staram się wszytsko planować. oczywiście daję sobię także trochę luzy i miejsca na odrobinę fantazji, ale u mnie planowanie bardzo dobrze się sprawdza. co nie jest zaplanowane to nie jest zrobione.

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że tu dotarliście.

Wpadajcie częściej ;)