Dopóki człowiek jest sam ze sobą to wprowadzanie
zasad minimalizmu, czy też porządkowanie swoich czterech kątów, jest naprawdę
proste. Z każdym nowym członkiem rodziny sprawa zaczyna się komplikować, a już najbardziej kiedy na świecie pojawia się
Mały Człowiek.
Nie dość, że taki Okruszek wywraca życie
do góry nogami, to jeszcze wnosi do niego miliony gadżetów. Może nie wszystkie
są konieczne, jednak liczba tych ułatwiających matczyną egzystencję jest
całkiem imponująca. Już rozumiem, skąd wzięła się wymówka: "Nie mogę być
minimalistką, bo mam dzieci".
Naprawdę starałam się nie szaleć przy
wyprawkowych zakupach. Skrupulatnie się do nich przygotowałam. Porobiłam listy
(jakże by inaczej), przeczytałam internety, wymieniłam poglądy z innymi
mamusiami. Byłam pewna, że z taką wiedzą kupię faktycznie tylko to co
potrzebne. Bez zbędnego szaleństwa.
Po upływie prawie 11 miesięcy, śmiało mogę
rzec, że te wszystkie listy i internety mogą się schować. Dopóki człowiek nie
pozna własnego dziecka, nie jest w stanie przewidzieć, co faktycznie okaże się
konieczne, a co jedynie będzie ładnie wyglądać w dziecięcym pokoiku. Tak też na
przykład mamusia kupiła butelki, smoczki i inne tego typu cuda. Po czym okazuje
się, że Dziecię gardzi tym dobrem i do tej pory nie używa ani smoczka,
ani butelki. Podobnie rzecz się miała z niektórymi ubrankami dla noworodka.
Ślicznie wyglądające na wieszakach i cieszące oko mamusi, nijak mają się do
rzeczywistych potrzeb malucha. Ale o takich kitach to może innym razem.
Wracając do świadomego konsumpcjonizmu. Po
kilku miesiącach na macierzyńskim zwątpiłam, czy faktycznie można mieć dzieci i
żyć zgodnie z zasadą minimalizmu. Wszak małe dziecko to nowe potrzeby. Takie zakupy to też
świetna okazja do kontaktu z dorosłym światem, a tego na macierzyńskim matka
spragniona okropnie. Tak też wcześniej opróżnione półki zaczęły zapełniać się
na nowo, a ja pomału zaczęłam tracić rachubę do faktycznie potrzebne, a co
tylko potrzebne udaje.
Na szczęście z tyłu głowy zapaliła mi się
lampka - STOP! Dziecię ma niespełna rok, a my już mamy wszystkiego za dużo! To
co będzie dalej! Gadżety domowe, czy też moja garderoba dalej jest na właściwym
poziomie, jednak w przypadku Malucha zdecydowanie poszalałam. Czas wrócić na
właściwe tory, dopóki Maluch jeszcze nie do końca świadomy, że matka zabiera mu
zabawki.
Zamierzam udowodnić Wam i sobie, że
minimalizm i macierzyństwo można pogodzić. A moimi sposobami na godzenie
podzielić się z Wami na blogu.
foto. M. Wełniak